10 March 2010

*nieprzyzwicie pyszne jedzenie w sucre


























































strajk sie skonczyl i ruszylismy do sucre. przepiekna koloniala architektura w znacznie lepszym stanie niz w potosi. bieluskie koscioly stojace w cieniu palm. mniej ludzi w tradycyjnych ciuszkach, wiecj bladych twarzy. zaskakujaco malo lysiejacych facetow = nawet mamy taka zabawe kto ich wypatrzy wiecej.z aspecjalnie nie jest to przystojny narod. z kobietami juz lepiej, dzieci tez przesliczne, nie wiadomo kiedy zamieniaja sie w niezbyt urodziwych panow.
ruszamy za miasto zobaczyc miejsce gdzie odkryli slady dinozaurow. niesamowite odciski dinozaurzych lap na pionowej scianie! dzieki ruchom tektonicznym z poziomych odciskow zrobila sie pionowa sciana. calkiem wow. dorobili do tego cos jak lunapark wiec robimy sobie zdjecia z replikami dinozaurow i wracamy do miasta przez droge miedzy zapierajacymi dech w piersiach gorami i przez ulice gdzie naprawiaja wielkie ciezarowy. dosc czesto tu spotykamy specjalistyczne ulice i dzielnice np. ulica fryzjerow, owocow, pieluch itp.
jedziemy tez na ryneczek do tarambuco i przechadzamy sie wsrod tlumu handlarzy i nawalu turystow. mozna kupic tradycyje ciuszki, swiniaka, zielsko i chinski bubel. raj dla oka, ale nie za bardzo mozna porobic fajen zdjcia bo tzreba sie tajniaczyc.
tak sie rozpisawszy na malo wazne tematy, czas przesc do rzeczy ktora chyba bedzie mi sie kojazyla z sucre najbardziej = stragany z jedzeniem!!! dawno tak sie nie objadlam pysznosciami ktore kosztuja grosze, doslownie grosze. mamy juz swoja ulubiona pania od sokow, obiadow, sniadan i api = napoju z czerwonej kukurydzy z domieszka cynamonow i gozdzikow. wpadam prawie po drodze co prawda na pana niosacego polowke swiniaka, ale mozna to wytlumaczyc moim podekscytowaniem kolejnym posilkiem.
najkolorowszy to market gdzie mozna kupic wszystko, sprzedawcy nawoluja i tak sie dzien za dniem przetacza. jeszcze troche i mnie z tad nie wytocza.

No comments: