30 January 2010

*jeszcze na koncu swiata - ushuaia i punta arenas

























































co jeszcze mozna robic na koncu swiata w ushuai?
- mozna wejsc na mini lodowiec i obetrzec sobie kostki
- trzeba pojechac do przepieknego parku tierra del fuego i tam sie powloczyc po plazach i gorkach
- mozna tez zostac zaproszonym na koncert lokalnego zespolu rocka progresywnego (tak sie okreslaja sami artysci) gdzie panowie wystepuja w pozyczonych spodniczkach albo z naga klata
- trzeba tez koniecznie isc szlakiem ¨tunel´ i po drodze mozna sie napic wody z rzeki lezac na brzuchu jak pies, przeprawic sie na boso przez lodowaty strunien, zjesc pasozyta z drzewa ktory sie nazwywa chleb indian (tylko jak sa z wami lokalni i wiedza co robia!) i mozna tez tam polezec w stokrotkach i zostac wkreconym w sesje jogi na nadmorskiej polanie

po tym wszystkim co mozna i trzeba zobaczyc i zrobic w ushuai mozna sobie odpuscic wizyte w punta arenas ( w chile) gdzie nas zagnala w sumie tylko chec zobaczenia pingwinow (ktore sa nota bene przeslodziaste). ale jak sie juz tam zajedzie to trzeba pojsc na ryneczek i zobaczyc czy aby nie ma jakiegos show (my sie zalapalysmy na super tango-balet) i koniecznie na szczescie pocalowac stope pomnika Ona. co warto sobie odpuscic to marnowanie polowy dnia na kupienie biletow zeby sie z punta arena wydostac! mialysmy wrazenie ze bierzemy udzial w jakiejsc chorej grze firm przewozowych w stylu : kto bardziej sfrajeruje turyste ktory chce kupic bilet. odsylali nas od ulicy do ulicy bo tu nie sprezdaja, tu jest sjesta a tu nie ma biletow... ale w koncu nam sie udalo i ruszamy do el calafate.

No comments: