02 February 2010

*znow autobusem przez patagonie




























kolejne 30 godzin w podrygujacym zakurzonym autobusem przez patagonie - tym razem na polnoc - do krainy jezior. przejechalysmy slawna Droga 40 ale nie do konca wiemy czemu ona taka slawna, tylko kurz, gory usypane ze zwiru po obu stronach, ani zywej duszy czy samochodu przez setki kilometrow. jedynie niebo robi wrazenie i chyba widzialam krzyz poludnia, musze zgooglowac i sprawdzic. wszyscy tu pija mate. nie rozstaja sie z termosem i kubkiem nawet jak ida do supermarketu, jada autobusem czy przechadzaja sie ulicami. my tez popijamy jak sie znajdzie albo ktos nas poczestuje.
spotykamy mnostwo izraelitow podrozujaych po argentynie. jedna pani ´z tego kraju na i´ (tak mowimy sobie kodem) powiedziala ze oni wszyscy jada odraagowac po obowiazkowej sluzbie wojskowej. nic dziwnego.
spotkalysmy w supermarkecie w el calafate grupe polakow ktorzy przyjechali pochodzic tu po gorach i spotkanie zaraz sie przemienilo w sesje zdjeciowa w supermarkecie - niczym dzien wczesniej przy lodowcu :) pocieszajace jest ze tez mozna podrozowac mieszkajac w polsce.
nastepne pare dni mamy zamiar spedzic w argentynskiej i chilijskiej krainie jezior. idziemy sie spotkac z carolina, dziwczyna ktora nas tu gosci a teraz wlasnie sprzedaje ciastka na ryneczku.

No comments: