10 April 2010

*arequipa i kanion colca

























dotarlam do kolejnego przepieknego kolonialnego miasta. arequipa jest z bialego kamienia, a z glownego placu za katedra widac wulkany i gore - el misti, chacahni i pichu pichu. no i w koncu cieplutko! co za ulga i przyjemnosc po nieprzewidywalnej pogodzie w cusco. i palmy! cos jest w tych palmach ze jak gdzies dotre i one tam sa to sie ciesze.
zwiedzam 400-letni zakon santa catalina - cos jak miasto w miescie, gdzie kiedys zakonnice sobie mieszkaly odciete od swiata, mialy tylko cos jakby okienko gdzie kupowaly rzeczy z zewnatrz. rosna drzewa pomaranczowe. calosc czerwono-niebieska z widokiem na wulkany. nic tylko sie modlic. ksiazka mowi ze jak zalozono ten klasztor w 1580 to zyly tam glownie zakonnice z bogatych domow i se zyly tak jakby byly na zewnatrz, az przyszla zakonnica dominikanka i zrobila z tym porzadek. urokliwe miejsce.
ide tez do muzeum gdzie trzymaja mumie sciagnieta z wulkanu. znaleziono 18cioro dzieci zlozonych w ofierze bogom na terenie imeperium inkow (od poludnia ekwadoru az po srodkowe chile). wyruszali z cusco i szli ( w sandalach!!!!) na rozne gory zeby tam upic dzieci chicha i zabic ciosem w glowe w celu przeblagania bogow.wiekszosc dzieci pochodzilo z krolewskiego rodu ale byly tez dzieci z plebsu. zazwyczaj wystawiaja w muzeum juanite ale chwilowo jest ona w sanatorium, bo ja troche konserwuja wiec jest inne dziecko do ogladania - sarita. w argentynie podobno byly glosne protesty przeciwku usuwaniu dzieci z ich grobow zeby sie bogowie nie pogniewali...
nastepnego dnia o 3 rano odbiera mnie busik i jedziemy do kanionu kolka. powiedzieli mi ci co niedawno wrocili, ze jest goraco wiec mam krotkie spodenki i szczekam z zimna w drodze. ale jak dojezdzamy rano rzeczywiscie jest cieplo a w ciagu dnia potwornie goraco. lataja nad nami kondory, ale troche nie wiem skad to cale halo wokol ich, ot lataja sobie ptaki...potem widzimy zdechlego osla a kondor tylko czeka az przejdziemy zeby sie posilic. schodzimy w dol, do dna kanionu - powalajace widoki, ale kolana sie az trzesa od schodzenia po tej stromizmie. 4 godziny w dol, lanczyk i potem jeszcze 3 godziny w gore i dol zeby dojsc do oazy na noc. oaza w rzeczy samej bajeczna z palmami, blekitnymi basenami i bez pradu. troche zimno, ale i tak wskakujemy sie wykapac, bo jak basen jest to nie mozna tylko patrzec, czyz nie? idziemy spac szybko, bo co tu robic na dnie kanionu bez pradu, w chacie z blota? rano wyruszamy jak jest jeszcze ciemno. wspinaczka zajmuje 3 godziny. przepieknie! nasz przewodnik jest pelen pochwal dla bylego prezydenta fujimori za to ze wprowadzil bezplatna opieke zdrowotna dla dzieci i starszych ludzi i bezplatne kliniki planowania rodziny. fujimori zostal skazany na 25 lat wiezieni za pogwalcienie praw czlowieka, mordersta opozycjonistow i korupcje. ale o tym nasz przewodnik jakos nie mowi. potem nas wioza jeszcze do wioski, ktora wydaje sie istniec tylko na potrzeby turystow - mozna sobie zrobic zdjecie z llama, kondorem, pania w ubranku kolorowym, skorzystac z toalety i kupic wode. wracam do arequipy i pedze na dworzec zlapac nocny autobus do cusco bo jutro wielki piatek i zaraz agi urodziny!

No comments: