20 April 2010

* blotne ruiny w trujillo

















trujillo samo w sobie wydaje sie niezaciekawe i jakies ospale. trafiamy tylko na pokaz brazylijskiej capoeiry i kiepskawy wystep lokalnego zespolu. miasto jak miasto ale okoliczne ruiny sa imponujace! godna zanotowania jest jeszcze senora z naszego hostelu ktora otwiera nam rano drzwi powiewajac koszula nocna i szlafrokiem i w pelnym, krzyczacym makijazu jak na disco. na drugi dzien wieczorem mowi ze musi sobie naparzyc ziolek bo sobie popila ze znajomymi: pisco (lokalny alkohol) i rum i czego to tam jeszcze nie bylo.
chcemy zaczac od ruin huaca del sol i de la luna i pytamy sie nawolywacza w busiku (w peru i boliwi jest funkcja nawolywacza w autobusach ktory przez okno wykrzykuje nazwy przystankow) czy tam jedzie a on na to ze tak. potem sie okazuje ze jedziemy w przeciwna strone wiec wdaje sie w klotnie z nawolywaczem ze czemu nam zle powiedzial co musi brzmiec komicznie bo nie bardzo sie czasem przeszlym umiem poslugiwac... w kazdym razie nie ma tego zlego, rzucamy okiem na potwornie turystyczna plazowa wioske Huanchaco, do ktorej pewnie bysmy specjanie nie przyjechaly i udajemy sie do ruin chan chan, zbudowanych przez lud chimu w okolo 1300 roku jako administarcyjne i religijne centrum. w 15 wieku inkowie podbili chimu ale to dopiero hiszpanie zrabowali te ruiny. podobnie jak te w limie sa zbudowane z mieszaniny gliny, blota i muszelek. najwieksze przedkolumbijskie miasto. i to jeszcze na pustyni z widokiem na ocean. pelno tu symboli zwiazanych z morzem, ryb, muszli itd. w koncu morze ich karmilo. ale wielbili tez slonce i ksiezyc.w koncu im oswietlaly droge. nastepni tacy co to ofiary z ludzi skladali.
na drugi dzien udaje nam sie dotrzec tam gdzie nie udalo nam sie pierwszego dnia. ogladamy tylko huaca de la luna (swiatynie slonca) bo huaca del sol (slonca) nie jest udostepniona dla turystow bo nie ma pieniedzy na wykopaliska ani na prace wiec staraja sie ja tylko strzec przed rabusiami. wyglada jak zwala zwiru i czeka na lepsze czasy. bylo tu centrum ludu moche, ktory to zachowal niesamowita jednorodnosc kultury. miedzy 1 a 7 wiekiem naszej ery wielbili tego samego boga, zachowali te same zwyczaje, budowali w tym samym stylu. co najciekawsze jak rosli w sile to do okola istniejacej swiatyni budowali identyczna tylko wyzsza i szersza. doslownie grzebali jedna swiatynie pod druga. jak teraz archeolodzy kopia i kopia to sie dokopuja do identycznych warstw pieciu swiatyn zbudowanych na przestrzeni 700 lat. wow. my myslimy ze lepiej by bylo nowa obok postawic a oni ponoc woleli zeby bogowie coraz wieksze widzieli. fascynujace.
wsiadamy w nocy autobus do huaraz zeby pochodzic po gorach.

No comments: