24 April 2010

*huaraz - konie i troche wieksze tatry






















dotarabanilysmy sie do huaraz, przepieknie polozonego miedzy cordiliera blanca i negra i wybieramy sie pojezdzic konna. poznajemy bardzo fajnych ludzi gosie i waricka i to z nimi idziemy na konie, a potem jak sie okaze tez na lagune 69 i do chaviz. jak na pierwszy raz w siodle to mi sie podoba, chociaz po kilku godzinach tylek blaga juz tylko o wysiadke z siodla. mam konia o imieniu toledo ktory nie bardzo sie mnie slucha (ale mysle raczej ze to brak mojej umiejetnosci wladania lejcami niz jego niepokornosc) i co chwile zatrzymuje sie zeby pojesc trawy. jaki pan taki kon?
ktos powiedzial ze sa fantastyczne gorace zrodla w jaskiniach, wiec zbaczamy troche z drogi powrotnej ale okazuja sie to smierdzace dziury w skalach. nie wiemy czy to od mineralow na skalach ten smrod czy to ludzkie poty ale nie specjalnie nam sie usmiecha rozebranie sie i przesiakanie smrodnymi oparami wiec czym predzej wracamy do huaraz.
agnieszki kolezanka jest w limie w delegacji,wiec aga jedzie sie z nia spotkac a ja umawiam sie z gosia i warickiem na lagune 69. idziemy miedzy przepieknymi gorami (cos jakby nasze tatry i stawy gasienicowe, no moze odrobine wyzsze (pare setek czy tysiecy metrow wyzsze) i troche wiecej tu lodowcow. momentami ciezko sie idzie i se mysle na co mi to wszystko przezciez jestem tu zeby odpoczac a nie sie spocic, ale jak dochodzimy do laguny 69 ktora jest idealna, lazurowa i bajkowa to az podskakujemy z radosci :) droga jest fatalnie oznaczona (tzn nie jest prawie wcale oznaczona) wiec na poczatku sie gubimy ale nasz kierowca widzac z daleka ze idziemy w zla strona krzyczy i macha rekami i wchodzimy na wlasciwy szlak. wieczorem wracamy do huaraz, wciagamy pysznego kurczaka z rozna, umawiamy sie na jutro na ruiny chavin i idziemy spac.

No comments: