05 May 2010

*la habana - proby odnalezienia sie w nietypowej gospodarce













dolecialysmy do hawany i probujemy odnalezc sie w tutejszym systemie. najbardziej szokujace sa ceny (potem sie okaze ze pierwsza senora wynajmujaca nam pokoj orznela nas niemilosiernie, kasujac od osoby tyle co powinna skasowac za pokoj, a my nieswiadome tutyejszych zwyczajow w wynajmie pokojow i cen dalysmy sie orznac na calkiem okragla sumke....jak juz sie skapowalysmy ze ceny za nocleg sa za pokoj to troche nam sie poprawily humory chociaz senora zawsze juz bedzie nam sie kojazyla z wredna jedza). udaje nam sie wymienic troche turystycznej waluty (CUC) na narodowa monete (MN) i tym samym otwieramy sobie drzwi do taniej pizzy, lodow i napojow ktore mozna kupic na ulicy. nie sa to jakies wyrafinowane smaki, ale reperuje to bardzo nasz budzet i pokazuje troche bardziej prawdziwy smak kuby.
ceny sa pierwszym szokiem, zaraz po nim przychodzi nieadekwatnosc, jakas taka nieobecnosc 20go wieku. chwilami czuje sie ze czas sie tu zatrzymal gdzies w latach 50tych. troche jakbysmy byly na planie filmowym. z lotniska wiezie nas duzy fiat, wszedzie maluchy, skody i olbrzymie amerykanskie kadilaki z lat 50tych. jak to wszystko jezdzi, nie mamy pojecia. potem zobaczymy bryczki, chlopakow wozacych dziewczyny na ramach rowerow, wojskowe motory z doczepionym siedzeniem dla pasazera, osly i konie ktorym mozna policzyc wszystkie zebra. cala gama produktow motoryzacyjnych sprzed dziesiecioleci.
architektuta hawany podobnie. kawalek starej hawany jest przepieknie odrestaurowany glownie za pieniadze unesco. ale jak sie wyjdzie za rog, pare krokow od cukierkowych budowli wszystko sie sypie. budynki maja tylko frontowe sciany a za nimi gruz. ma to niesamowity urok nierzeczywistosci, ale wyobrazam sobie ze mieszkancy inaczej sie na to zapatruja...
faceci tu na nas chyba gwizdza i wolaja jeszcze bardziej niz poprzednio, ale tu ma chyba bardziej materialny wydzwiek. chca zdobyc troche turystycznej waluty(przelicznik 1:24). mnniej albo bardziej oczywista oferta prostytucji. przestajemy na to zwracac uwage bo tak naprawde nic te komplementy nie znacza ale pewnie zabraknie nam tego ktoregos dnia w zimnej europie, gdzie kazdy patrzy pod nogi badz daleko przed siebie i mija cie bez slowa. ze tez nie ma jakiegos miejsca po srodku zbyt zimnej europy i zbyt goracych i temperamentnych ameryk poludniowej i srodkowej. a moze jest i moja misja jest go odnalezienie? hahaha
wszechobecne kolejki, ludzie stoja po jedzenie ktore rzucili do sklepow dotowanych przez panstwo, dlugasne kolejki na przystankach autobosowych i przy drogach. ludzie wystaja godzinami machajac gotowka w nadzieji ze jakis zatloczony autobus, ciezarowka albo samochod pasazerski sie zatrzyma.
jedziemy na plac rewolucji, ktroy slynie ze skwaru (akurat leje jak my tam zajezdzamy) i z przemow fidela ktore to gromadza tlumy. pytam naszego kierowce moto taxi kiedy go widziamno ostatni raz, on odpowiada ze pare lat temu. ciekawe. zwiedzamy capitolio i muzeum sztuk pieknych. zaczepia nas ochroniarz i pyta skad jestesmy i takie tam. mowi ze chcialby bardzo zobaczyc snieg, jak mu w pociesze mowie ze trzeba nosic grubasne ubrania a tu przynajmniej jest cieplo to prawie ze lzami w oczach mowi ze wlasnie najbardziej chcialby zobaczyc jak to jest jak jest zimno i ma sie na sobie mnostwo ubran. co mozna na to odpowiedzic? ze mamy nadzieje ze niedlugo to sie zmieni i dostanie paszport? na pytanie jak mu sie zyje na kubie mowi ze nie wie bo nic innego nie zna. rajskie wiezienie - tak tu mowia.

No comments: